Marlon James - " Księga nocnych kobiet"


 Jako jeden z wybranych dostąpiłem zaszczytu przeczytania tej książki przed oficjalną premierą, która będzie miała miejsce w pierwszej połowie października. Zabiegałem o tę możliwość, gdyż autor "Krótkiej historii siedmiu zabójstw", zdobywca Bookera popełnił dzieło, które mogło okazać się arcydziełem.

 Zastanawiam się, do czego mogę porównać "Księgę nocnych kobiet" i nie mam pomysłu. Historia Lilith przypomina mi historię pierwszych feministek - buntowniczek. Lilith mieszka na Jamajce, na plantacji czciny cukrowej. Jest czarnoskóra. Jej życie nie należy do najlepszych, podobnie jak innych niewolników. Lilith jednak nie uważa się za kogoś zwyczajnego i przejawia to na każdym kroku, stawiając opór, kiedy tylko ma ku temu okazję. Żyje w piekle, ale sama nie robi nic, aby się uwolnić. Wręcz przeciwnie. Kolejne wydarzenia, osoby które spotyka, sprawiają że Lilith ulega w wielu kwestiach. Lilith żyje w świecie pełnym przemocy, bólu. Nie czuje się bezpieczna, chociaż czuwa nad nią tajemnicza stara niewolnica Homer. Zastanawiające jest to, że za każdym razem kiedy Lilith ktoś chce zrobić krzywdę, nagle agresora spotyka coś złego. Przypadek?

 "Księga nocnych kobiet" jest historią napisaną językiem szorstkim, chwilami wulgarnym i wydawałby się narracją nie do przyjęcia. A w czasie lektury dzieje się coś dziwnego. Czytelnik to rozumie i akceptuje. James nie bawi się w grzeczne opisy, a całość kojarzy mi się z ukłonami w  kierunku tego, co większość autorów omija szerokim łukiem. Dialogi przykuwają uwagę, nawet te najbardziej wulgarne, przez to książka staje się być autentyczna i jest w niej coś realnego. James nie boi się słów, jego proza sprawia że pewne wyrazy nabierają nowego światła, nadaje im inne moce. Autor pokazuje bezsilność ludzi, nie potrafiących wytrzymać ze sobą. Niestety, nikt nie daje im wyboru, a ich niewolnictwo okazuje się być nie tylko niewolnictwem w stosunku do osób i miejsca. Są niewolnikami własnych przekonań, uprzedzeń i niechęci do jakiejkolwiek zmiany. 

 Lilith jest mocno wyeksponowanym symbolem  człowieka, który nie potrafi uwolnić się ze swoich okowów. To książka o złym miejscu i ludziach, o miejscu, w którym niewiele dobrego może się wydarzyć. Homer i Lilith są postaciami, które przechodzą z czytelnikiem przez kilkaset stron, doprowadzając go do wielkich emocji. Interakcje czarnych z białymi. Szachownica, na której przegraną może być nawet utrata życia, lub kalectwo. A wszystko toczy się bez sprawiedliwych zasad.

 Tej książki nie można przegapić, nie można nie przeczytać.  James jest dla mnie literackim mistrzem prozy, który nie obawia się łamać tematów tabu i przesuwania granic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...